sobota, 23 kwietnia 2016

Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich

23 kwietnia obchodzone jest święto ważne dla każdego książkomaniaka. Organizowane jest przez UNESCO w celu promocji czytelnictwa, edytorstwa i ochrony praw autorskich po raz pierwszy obchodzone było w 1995 roku.

Data 23 kwietnia stała się symboliczną datą dla literatury światowej (wg kalendarza juliańskiego właśnie tego dnia zmarł m.in. William Szekspir). Pomysł organizacji święta zrodził się w Katalonii – w 1926 roku wystąpił z nim wydawca z Walencji, Vicente Clavel Andrés. Z początku planowano związać je z datą 7 października, domniemaną datą urodzin Cervantesa, lecz ze względu na niepewność z nią związaną, ostatecznie ustalono datę 23 kwietnia. W Hiszpanii Dzień Książki jest świętem oficjalnym od roku 1930, a od 1964 – we wszystkich krajach hiszpańskojęzycznych.

 23 kwietnia jest w Katalonii hucznie obchodzonym świętem narodowym, jako dzień jej patrona – Świętego Jerzego. Zgodnie z długą tradycją w Katalonii obdarowywano w ten dzień kobiety czerwonymi różami, mającymi symbolizować krew smoka pokonanego przez św. Jerzego. Później kobiety zaczęły odwzajemniać się mężczyznom podarunkami z książek.

W związku z rosnącym sukcesem Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich, UNESCO postanowiło stworzyć tytuł Światowej Stolicy Książki, który jako pierwsze miasto otrzymał Madryt. Tytuł przyznawany jest co roku przez UNESCO jako wyróżnienie dla najlepszego przygotowanego przez dane miasto programu promującego książki i czytelnictwo.

Życzę naszym czytelnikom mile spędzonego święta i samych książkowych bestsellerów. 

Milva


środa, 20 kwietnia 2016

Wilk

Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk

Pewnego dnia poszłam do biblioteki odkryć kolejne nieznane mi światy. Gdy tylko zobaczyłam, że na okładce widnieje nazwisko Katarzyny Bereniki Miszczuk to musiałam ją pożyczyć. Zaraz po Sapkowskim jest moją ulubioną polską autorką.

Do miasteczka Wolftown (sama nazwa sporo mówi) z Nowego Jorku wprowadza się szesnastoletnia Margo Cook. Jej mama, pracująca jako mikrobiolog w firmie farmaceutycznej, została przeniesiona do tutejszego oddziału. Ciche z reguły miasteczko (a szczególnie nowy dom) zostało zaszufladkowane u dziewczyny jako nudna "dziura" usytuowana na odległym pustkowiu. Pierwszy dzień w nowej szkole też nie należy do najlepszych, na szczęście Margo poznaje Francuzkę Ivette, outsiderkę i wielbicielkę wszystkiego co różowe. No cóż, jest najlepsza przyjaciółka, brakuje tylko chłopaka. I ten też się znajduje. Tajemniczy i małomówny Max o jasnych włosach i urzekających zielonych oczach. Nie jest to na szczęście uczucie nieodwzajemnione. W miarę upływu czasu Margo odkrywa, że jedyne wilki mieszkające las tak naprawdę są... zmieniającymi się w nie nastolatkami, którzy uważają, że to za sprawą starej jak samo Woftown legendy. Jednak prawda okaże się o wiele prostsza i szokująca.

O książkach tejże autorki nie trzeba dużo pisać. Jeśli ktoś czytał Ja, diablica, z pewnością wie o co mi chodzi. Jeśli są tu jednak tacy, co nie znają jej "diabelsko-anielskiej" serii (gorąco polecam, recenzja TUTAJ), to specjalnie dla nich napiszę, że jest to autorka, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Ciekawa fabuła z dodatkiem humoru sprawia, że nie chce się oderwać od książki. Głowni bohaterowie są tak skonstruowani, że po prostu nie da się ich nie lubić, szczególnie Margo i jej ciekawych poglądów na życie oraz przytojnego Maxa, który skrywa wielką tajemnicę.

Milva 

wtorek, 19 kwietnia 2016

Szklany miecz

Autor: Victoria Aveyard
Tytuł: Szklany miecz
Seria: Czerwona królowa
Tom 2


Walka pomiędzy rosnącą w siłę armią rebeliantów a światem, w którym liczy się kolor krwi, przybiera na sile. Mare Barrow ma czerwoną krew, taką samą jak zwykli ludzie. Jednak jej zdolność do kontrolowania błyskawic - nadprzyrodzoną moc zarezerwowaną dla Srebrnych - sprawia, że  ludzie będący u władzy chcą wykorzystać dziewczynę jako broń.
Mare odkrywa, że nie jest jedną Czerwoną, która posiada umiejętności charakterystyczne dla Srebrnych.
Są też inni. Ścigana przez okrutnego króla Mavena wyrusza na wyprawę, aby znaleźć ludzi, którzy posiadają moce Srebrnych, a nawet większe, tworząc armię powstańców gotowych walczyć o wolność.
Wielu z nich straci życie, a zdrada stanie się chlebem powszednim. Mare musi też zmierzyć się z mrokiem, który ogarnia jej duszę.
Czy sama stanie się potworem, którego próbuje pokonać?


Po przeczytaniu tej części wiem jedno, że Mare zrobi wszystko, dosłownie wszystko, po to, by ochronić tych których kocha.





Ta część podobała mi się bardziej niż pierwsza, z racji tego, że Mare po przez swoje przeżycia stała się Liderką, Czerwoną Królową. Jednak zaskoczyło mnie, że autorka odcięła się od watka miłosnego i skupiła się przede wszystkim na wątku armii i walki. Jednak, po mimo wszystkich szczegółów dalej z niecierpliwością czekam, pewnie jak większość z Was, na trzecią część przygód Mare Barrow. 








''Jestem mieczem wykutym przez błyskawice i ogień - Cala i Mavena. Jeden już mnie  zdradził, drugi może odejść w każdej chwili. Ja jednak nie boje się bólu. Boje się, ze pewnego dnia obudzę się w próżni, gdzieś, gdzie nie będzie przyjaciół ani rodziny, będę tylko ja, samotna błyskawica w sercu mrocznej zawieruchy. Nawet jeśli jestem mieczem, to nie zostałam zrobiona ze stali, ale ze szkła i czuje, ze powoli zaczynam pękać.''




''Mam w życiu wiele rzeczy, ale szczęście raczej do nich nie należy.''
''Wydaje się, ze ból jest również jednym z moich wyzwalaczy.''


Sarah Maroon

sobota, 16 kwietnia 2016

Upadli

Autor: Lauren Kate

Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale cóż, życie jest pełne niespodzianek. Wiele dobrego słyszałam o tej książce, więc postanowiłam ją przeczytać. Niestety, natrafiłam na książkę fantasy, która mnie nie zachwyciła (co w tym gatunku rzadko się zdarza). Ale zacznijmy może od zarysu fabuły. 

Od dzieciństwa Luce towarzyszą tajemnicze i przerażające cienie. Dziewczyna po nieudanej terapii psychotropowej musiała pogodzić się z ich obecnością   i co najwyżej przewidywać ich najbliższe przybycie. Jednak jej życie nie miało się na tym skończyć. Po tragicznej śmierci swojego chłopaka, o którą Luce jest oskarżana, dziewczyna trafia do poprawczaka Sword & Cross, gdzie w odnajdywaniu swojego miejsca pomagają jej ludzie różnych charakterów. Luce pozyskuje sobie paru przyjaciół i uświadamia sobie, że zakochała się w tajemniczym i niedostępnym Danielu Grigorim. Chłopak początkowo nie dopuszcza jej do siebie, ale z biegiem czasu wyjawia swoje tajemnice, o jakie Luce by go nie podejrzewała. Daniel nie jest jej jedynym adoratorem. Otwarty i urzekający Cam również ubiega się o względy dziewczyny. Jak się jednak okazuje, nie jest to typowa walka o ukochaną, ale odwieczna wojna między upadłymi aniołami.

Książka sama w sobie nie jest najgorsza. Postacie są ciekawie wykreowane, każda z nich ma inny charakter. Temat kochanków, którym nie jest dane być razem też jest ciekawy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby autorka nie wydłużała tak wątków miłosnych. Przez to książka wygląda na romans z domieszką fantasy, a nie na odwrót jak się spodziewałam. Temat wojny wśród niebańskich istot ukazuje się dopiero pod koniec. Wątek romantyczny jest rozciągnięty do granic możliwości, a potem BUM!, wreszcie pojawia się coś magicznego, ale skumulowanego w bodajże trzech lub pięciu rozdziałach. Aby czytelnik nie zapomniał w trakcie czytania, że to gatunek fantasy, główna bohaterka ma dar widzenia przerażających cieni. Tylko dzięki temu nie wyszłam z założenia, że to tylko jakiś melodramat i doczekałam się ciekawszych fragmentów. Pierwsza część serii nie zachęciła mnie do przeczytania kolejnych, ale kto wie. Może kiedyś zaglądnę do drugiego tomu, ale pewnie nieprędko.

Jeśli lubicie książki, przez większość których główny bohater przeżywa wewnętrzne rozterki i pierwsze zakochania, to polecam. Ale fanom fantasy odradzam, bo zaczniecie ziewać podczas czytania, zanim dobrniecie do anielskich motywów.

Milva


środa, 13 kwietnia 2016

Inferno

Specjalista od symboliki, profesor Robert Langdon, budzi się we florenckim szpitalu z wielką dziurą w pamięci. Okazuje się, że umknęły mu dwa ostatnie dni. Do szpitala przybywa tajemnicza kobieta, wyraźnie mająca zamiar zabić Roberta. Profesorowi udaje się uciec z pomocą lekarki Sienny Brooks, do której mieszkania udają się w celu zaplanowania kolejnego kroku. Odkrywają, że amnezja Langdona i mordercza wizyta zabójczyni są ze sobą ściśle powiązane.
Profesor z pomocą Sienny, szefowej WHO i  zarządcy wpływowej organizacji odkrywa, że pewien kontrowersyjny naukowiec Bertrand Zobrist obrał sobie za cel uratowanie ludzkości poprzez... zmniejszenie jej populacji, stwarzając w tym celu niebezpiecznego wirusa. Mając za mapę Boską komedię Dantego i własną wiedzę, Langdon musi odnaleźć zabójczą substancję nim dojdzie do globalnej epidemii.

Inferno jest zgodne z klasycznym modelem kryminału autorstwa Browna: profesor Robert Langdon + piękna kobieta + sojusznik stający się wrogiem + pełna symboli droga do celu. Mimo powtarzającej się budowy, fabuła nie nudzi. Wręcz przeciwnie. Akcja jest ciekawie skonstruowana, pełno w niej symboli i odniesień do architektury i sztuki, więc w trakcie czytania można się dowiedzieć dużo ciekawych rzeczy. Jak zwykle polecam Inferno każdemu miłośnikowi kryminału, a szczególnie w wykonaniu Dana Browna, który moim skromnym zdaniem jest mistrzem w wplataniu symboliki w fabułę. Zachęcam do lektury i zapewniam, że, prędzej czy później, pojawi się recenzja Zaginionego symbolu.

Milva

piątek, 8 kwietnia 2016

Odpowiedź na tag

Dziękujemy bardzo za tag Wercenzentce. Liczymy, będzie więcej takich zabaw. A poniżej macie nasze odpowiedzi na zadane pytania. Jeśli macie inne opinie, chętnie je przeczytamy w Waszych komentarzach.

Milva 
P.S. Poniżej można przeczytać moje wersje zdarzeń. Dalej są wersje Sosen.

  • Co by było, gdyby Prim nie została wylosowana do Igrzysk?
To akurat wydaje mi się proste. Katniss zapewne nie zgłosiłaby się na Trybuta i nie zakochała w Peecie, który pewnie zostałby kolejnym arenowym pechowcem lub przy odrobinie szczęścia (w co wątpię, ale nie jest to niemożliwe) nawet wygrałby Igrzyska. Co się zaś tyczy Katniss: nie zrobiła by z prezydenta Snowa swojego wroga, a co za tym idzie nie przyczyniła by się do wybuchu rebelii. Choć jak to bywa w tak skonstruowanych społecznościach prędzej czy później i tak by wybuchła, z tym że nie pod jej przywództwem. Związałaby się z Gale'em, może dożyłaby Dożynek z udziałem swoich dzieci, albo podczas polowania wpadłaby na Strażników Pokoju. Prim, gdyby przeżyła kolejne Dożynki, nadal uczyła by się na lekarza.
Nie zapominajmy też o ewentualności, że zamiast Prim zostałaby wylosowana Katniss. W końcu w puli nazwisk wielokrotnie powtarzało się jej. Być może zostałaby wylosowana wraz z Gale'em. I wszystko potoczyłoby się podobnie jak w oryginalnej fabule, tylko że zamiast Peety mielibyśmy Gale'a.

  • Co by było gdyby rodzice Harry'ego nie zostali zamordowani?
Harry zawdzięczał swoją sławę rodzicom, taka jest, choć nieco smutna, prawda. Harry wiódłby szczęśliwe życie dziecka dwójki czarodziejów, a wieku 11 lat dostałby list z Hogwartu. W zakupach na nowy rok szkolny pomagaliby mu rodzice, więc Harry nie poznałby Hagrida (przynajmniej początkowo). Przejście na peron pewnie też by odkrył dzięki Lily i James'owi, więc istnieje prawdopodobieństwo, że Rona spotkałby dopiero w pociągu albo nawet w Hogwarcie. Podsumowując, byłby zwykłym czarodziejem.

  • Co by było, gdyby Hermiona była Chinką?
Nic by nie było. Po prostu inaczej by wyglądała. Cała historia potoczyła by się tak samo, a przynajmniej podobnie.

  • Co by było, gdyby Tiara Przydziału umieściła Harry'ego w Slytherinie?
Biorąc pod uwagę pochodzenie matki Harry'ego nie miałby łatwego pożycia z typowymi Ślizgonami. Ale pewnie znalazłby kilku przyjaciół, w końcu wszędzie trafiają się wyjątki. Drużyna Ślizgonów zyskała by niezrównanego szukającego. Może też parę razy Slytherin zdobyłby Puchar Domów?

  • Co by było, gdyby Lily poślubiła Snape'a, a nie James'a?
Wiele osób, gdyby usłyszało to pytanie, odpowiedziałoby, że Harry nie urodziłby się. Błąd. Oczywiście, że by się urodził, z tą różnicą, że pewnie byłby podobny do Snape'a (oczy oczywiście po matce), może inaczej by się nazywał, albo byłby dziewczynką.

  • Co by było, gdyby Aurora nie ukłuła się w palec i nie zasnęła na 100 lat?
Wtedy nie poznalibyśmy historii śpiącej królewny. Może Diabolina rzuciłaby inną klątwę? Może Aurora zostałaby jakoś inaczej ocalona przez księcia? Albo zostałaby zwykłą królewną, która wyszłaby za zwykłego księcia i miałaby gromadkę zwykłych dzieci. Nie należy wyłączać opcji, że postanowiłaby podążyć za swym marzeniem (lub przeznaczeniem) i zostać krawcową, pielęgniarką, psychologiem, albo bizneswoman (czemu nie?).

  • Co by było, gdyby Łucja nie weszła do szafy?
Oczywiste jest, że jej rodzeństwo nigdy nie dowiedziałoby się o Narnii (chyba, że urządziliby kolejną zabawę w chowanego). Kraina nadal pozostawałaby pod panowaniem Białej Czarownicy i wiecznej zimy. Narnijczycy nie zobaczyliby w ogóle człowieka. Może znaleźliby innego wybawcę? Aslan w końcu prędzej czy później pojawiłby się (chyba). Co się zaś tyczy czwórki Pevensie. Gdyby nie odkryli Narnii, wróciliby do domu, kontynuowaliby naukę, dorośliby i po założeniu własnych rodzin wiedliby nudne dorosłe życie (przynajmniej tak mi się wydaje).

 
________________________________

Teraz czas na spiskowe teorie drzewka
Sosen

  •  Co by było gdyby mama Muminka nie urodziła Muminka?
Zależy o co dokładnie pytamy. Jeśli pytamy tylko o fakt urodzenia Muminka to wyglądałoby mniej więcej tak: Tata Muminka popadłby w alkoholizm i zaczął zdradzać Mamę Muminka gdyż ona sama przytyła od nadmiernego gotowania. Włóczykij nie miałby przyjaciela dlatego zacząłby palić nadmiernie zioło. Mała Mi w końcu znalazłaby zaćpanego Włóczykija i zmusiła do ślubu albo zostałaby seryjnym mordercą. Ryjek otworzyłby swój własny biznes jako alfons Migotki. To taka gorsza wersja ale w tej pozytywniejszej nie mieliby po prostu tylu przygód co z Muminkiem.
  •  Co by było, gdyby Prim nie została wylosowana do Igrzysk?
Kattnis nie zgłosiłaby się, nie wybuchłaby rebelia a prezydent Snow dalej by prowadził swoją politykę terroru. Nie byłoby również całej trylogii Igrzysk śmierci. Najprawdopodobniej Kattnis ożeniła by się z Gale'm łamiąc przy tym serce Peety albo Peeta by nie żył.
  •  Co by było gdyby rodzice Harry'ego nie zostali zamordowani?
Najprawdopodobniej wybuchłaby wojna w której Lord Voldemort wygrałby i wprowadził swoje okrutne rządy gdzie mugole pracowaliby na rzecz czarodziei jako rasa gorsza. Wkrótce wśród ludzi wybuchłoby powstanie zbrojne jednak byłoby niczym w porównaniu do siły Voldemorta. Jednak rebelianckie oddziały czarodzieji pomogliby mugolom zabijając jego Horkruksy. Na świcie nastałby pokój i miłość pomiędzy oboma światami.
  •  Co by było, gdyby Hermiona była Chinką?
Dla mnie nie miałoby to widocznej różnicy. No chyba, że poszłaby do Chińskiej szkoły magii. W tedy cała fabuła idzie się za przeproszeniem dupczyć ;-;
  •  Co by było, gdyby Tiara Przydziału umieściła Harry'ego w Slytherinie?
Najprawdopodobniej zostałby okrzyknięty potomkiem Salazar'a Slytherina i zgładzony przez głupotę ludzką.
  •  Co by było, gdyby Lily poślubiła Snape'a, a nie James'a?
Mielibyśmy najprawdopodobniej zimnego, wrednego mini Snape'a
  •  Co by było, gdyby Aurora nie ukłuła się w palec i nie zasnęła na 100 lat?
Nie zostałaby zgwałcona przez księcia, jej dziecko nie wyssałoby jej kawałka wrzeciona lub igły, a książę nie zostałby zmuszony do ślubu. W pierwotnej wersji niestety tak ta historia się przedstawiała.
  •  Co by było, gdyby Łucja nie weszła do szafy?
Królowa Lodu prowadziłaby dalej swoje rządy terroru a Rebelia niestety zostałaby stłamszona

niedziela, 3 kwietnia 2016

Zadziwiające...(3)

Instalacja "aMAZEme" w Southbank jest składającym się z 250 tysięcy książek labiryntem, stworzonym w ramach Festival of the World. Pomysłodawcami byli dwaj Brazylijczycy - Marcos i Gulater Pupo. Cała konstrukcja została zbudowana przez kilkuset wolontariuszy w ciągu czterech dni. Zamysłem było stworzenie labiryntu w kształcie odcisku palca. Książki zostały zdobyte częściowo od Oxfamu, a częściowo podarowane przez wydawnictwa (np. Random House Books), księgarnie (np. The Book Depository) i instytucje (np. Royal national Institute of the Blind). Za labiryntem wyświetlane są cytaty literackie.





Zgubić się w tym labiryncie raczej nie sposób, jest zbyt mały i ma za mało ślepych uliczek. Ale pozwala poczuć magię książek. O ile dorośli przystają i jedynie przeglądają książki, dzieci są tym bogactwem zauroczone. Siadają na "ścieżce" z książką, którą znalazły, i przystępują do lektury.




Pomysłodawcy instalacji o labiryncie mówią tak: "Labirynt fałszywych wejść, wyjść, które wychodzą, prostych zakrętów, prostych linii, wywróconych otchłani, kruchych kamieni z piasku, tępych krawędzi, wypełnionych dziur, jawnych sekretnych ścieżek, zgniecionych gwiazd, szerokich dolin, nieprzekraczalnych cieśnin, oślepiającego ulewnego deszczu, południowych prądów morskich, niewidzialnych lawin, nieruchomych wiatrów, niesłyszalnych próśb, zapodzianych zdań, w ciemnej piramidzie, wysoki niczym przepaść, głęboki niczym niebo, bez echa, gładki w dotyku, wytarty przez zmęczone palce, które nie wskazują nic, będący blisko i zawsze istniejący". 








 Milva


Informacje z: http://chihiro.blox.pl
Zdjęcia: www.google.pl


Anioły i demony

W szwajcarskiej siedzibie ośrodka naukowego CERN dochodzi do kradzieży najniebezpieczniejszej substancji na świecie, antymaterii, i brutalnego morderstwa jej twórcy, księdza naukowca Leonarda Vetry. Na miejsce zbrodni przybywa znany z Kodu Leonarda da Vinci profesor Robert Langdon. Wraz z adoptowaną córką Vetry, Vittorią, zostaje wezwany do Watykanu. Okazuje się, że przed rozpoczęciem konklawe zostali uprowadzeni czterej preferiti, czyli kardynałowie z największymi szansami na Tron Piotrowy. Do Do zamordowania naukowca z CERN-u i uwięzienia kardynałów przyznaje się organizacja Iluminatów, żyjąca w nienawiści z Kościołem od czasów Galileusza. Obiecują, że napiętnują preferiti i złożą z nich ofiarę na ołtarzach nauki. Robert i Vittoria mają niewiele czasu do odnalezienia pojemnika z antymaterią i zaginionych kardynałów. Aby do nich dotrzeć, muszą podążać zapomnianą i pełną symboli Ścieżką Oświecenia prowadzącą prosto do Kościoła Iluminatów. 
Jeśli podobał się Kod Leonarda da Vinci, Anioły i demony również przypadną Wam do gustu. Choć akcja dzieje się przed wydarzeniami w Paryżu, nie stoi na przeszkodzie przeczytania książki po Kodzie. Pełna akcji, symboli i historii dawnych stowarzyszeń urzecze każdego fana kryminału i nie pozwoli się oderwać od czytania. Gorąco polecam i mam nadzieję, że kolejne przygody Roberta Langdona będą równie porywające.

Milva

sobota, 2 kwietnia 2016

Zapraszamy na FB

Właśnie rozpoczęła swoją działalność nasza stronka na facebook'u. Teraz możecie być na bieżąco  z naszymi recenzjami i ciekawostkami. Zachęcamy do lajkowania i udostępniania Waszym znajomym książkomaniakom.
 https://web.facebook.com/SzepczacyMiedzyKsiazkamiBlog/
Milva

piątek, 1 kwietnia 2016

Pieśń Lodu i Ognia: Gra o Tron

Po brutalnym usunięciu z Żelaznego Tronu rodu Targaryenów Siedmioma Królestwami włada Robert Baratheon, pijak i stały bywalec domów publicznych. Jednak nie jest to panowanie idealne. Lud buntuje się, gdyż cierpi nędze i głód, płacąc za rozrywki władcy. Na dworze też nie jest bezpiecznie. Pełna intryg stolica Westeros szykuje się na zmianę władzy. 
Do Królewskiej Przystani przybywa Ned Stark, lord Winterfell, by objąć urząd namiestnika. Jego poprzednik, według ogólnej opinii, zmarł na skutek choroby. Ale Ned podejrzewa, że mógł zostać otruty. Prywatne śledztwo zyska mu wielu wrogów.
Zajęte grą o tron najpotężniejsze rody nie są świadome o wiele poważniejszego zagrożenia nadchodzącego ze skutej lodem Północy, która chce uwolnić mroczne siły i opanować krainę ludzi.
Tymczasem w dalekim zamorskim mieście ostatni ocaleli z rodu Targeryenów postanawiają upomnieć się o należny im królewski tron. Do młodej Deanerys trafiają trzy skamieniałe smocze jaja, a sama zostaje żoną wodza wędrownego ludu Dothraków. Mariaż ten jest spowodowany potrzebą zdobycia przez jej brata armii niezbędnej do najechania Westeros i objęcia władzy.
Książka jest przykładem brutalnego fantasy. Pełna krwawych mordów, zdrad i niespodziewanych zwrotów akcji zaskoczy niejednego czytelnika. Lecz czuję się w obowiązku ostrzec każdego, kto będzie chciał ją przeczytać. Mianowicie fabuła jest całkowicie nieprzewidywalna (dla osób, które chcą wpierw przeczytać, a potem oglądnąć), niektóre zaskoczenia są pozytywne, lecz więcej jest tych drugich. Nie ma w niej też typowej dla gatunku nutki romansu (paru można się doszukać, ale są szybko tłumione przez autora). 
Pieśń Lodu i Ognia jest dla osób o mocnych nerwach, przygotowanych na opisy brutalnych scen. Mnie George R.R. Martin urzekł realistycznym przedstawieniem świata głównych bohaterów i ich losów.
Ostatnia rada: nie przywiązujcie się do żadnego bohatera, bo pewnie, prędzej czy później, zginie.

Milva